Kości brukowe, boża obczyzna Mdli mnie od patrzenia w te wieczności ślepia Wzrok bliski – odległy niczego nie zmienia Pluję, ruszam, cel – piwniczna przystań
Idę i sapię, i na kurwy prycham Idę ulicą wąską jak zawsze Jasną za dnia, ciemną z natury Przed siebie, szybciej, nim umysł mi zgaśnie
Odpoczywają blokowi herosi przy Annie Farsz dla owadów dziwnie znajomy Wysiłek święty czystą kurują Choć wybór królewski, dla nich znikomy
Teraz pod ziemią składamy im hołd Na stole przy wódce bieli wciąż w brud Czy nas to wyniesie, czy zniszczy – chuj! Olejmy, mieszajmy, zbudujmy tu grób
Tylko ten raz, tylko na chwilę A w głowie myśli wpadają w dziury
Teraz na ziemi składają nam hołd Na stole przy wódce formaliny słój Sekcja – labirynt, zaciska pasa król Przestał mieszać, tylko kroi już
Patrzcie! Wzywali boga i przyszedł Zburzył domy, zatrzymał pociągi Wyrwał wiaduktom tętnice Dobił tych, co prosili, żeby za nich ginąć Urządził piknik przy ich urnach A zwierzętom zmienił odcienie krwi W rzece pokory obmył poranione stopy Chciał odejść bez historii
I wy rozbijcie na bruku czaszkę Rozkruszcie w uśmiechu kły na chodniku Rzuceni w tę przestrzeń w glebę brniemy Jeszcze Polska nie zginęła, my w Polsce zginiemy!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.