To prawda, że skrzydła mojego anioła żołnierza czystości do puzzli wszechporządku wpasować się już nie chcą
Wyżarte zarobaczywione strzępy wiary
bogate w mole tanich pokus udają zmęczenie i sen upstrzone w czerw błędami tłusty psują fakturę błędów męczy już nawet nagminnie wznoszony parasol parasol usprawiedliwień już chyba po raz piąty mijam w biegu rozklekotane wrota
Okruchy skrzydlatego śniegu lgną do spoconych pleców Niebiesko-złota relikwia z brzuchem wydętym odpustową wodą Dłonie wątłej ulgi z kiczowatą podróbą stygmatów Zniechęcenie popycha mnie do gry dość niebezpiecznej
Który to już raz żegnam siódmy rok Nieśmiałym uśmiechem Walczę z porażkami I w ofierze składam wciąż ten sam płat serca
Który to już raz żegnam siódmy rok Nieśmiałym uśmiechem Walczę z porażkami I w ofierze składam wciąż ten sam płat serca
Który to już raz żegnam siódmy rok Nieśmiałym uśmiechem Walczę z porażkamiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.