Widziałem dwóch skazańców , co na swym uboczu, Wysłuchali wyroku pod bagnetów strażą I na tłum zgromadzony patrzyli bez oczu, Jak ślepiec, który zmierzchu wypatruje twarzą.
Jeden z nich, zapatrzony w ubiegłe godziny, O spotkanie się z ojcem poprosił nieśmiało , A drugi wnet zawołał : Ja nie mam rodziny, A miał ją, lecz mieć nie chciał, tak mu się zdawało.
Śnili teraz, że chata kiedyś ludna traci ich ciała Bezpowrotnie wyszły z jej alkierza. Czuli próżnię na miarę wzrostu swych postaci, Jak klatka , z której właśnie wypuszczono zwierza.
Jeden z nich zapatrzony w strzęp własnego ciała Chciwie wody zażądał wargą obolałą, A drugi wnet zawołał : Ja nie mam pragnienia, A miał je, lecz mieć nie chciał, tak mu się zdawało.
Widziałem dwóch skazańców , co na swym uboczu ...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.