Czyżby opary marihuany tak działały, że przez samo wdychanie taką jazdę dały [x4]
To nie czary-mary tylko ganji opary Snują się po pokoju wyszukując ofiary Ty nie palisz? (nie) przecież jara tyle wiary Przez taką postawę nie unikniesz kary Zdziwiona twarz faceta, który przecież nie jarał Gdy śmiał się w niebogłosy chociaż nie śmiać się starał Czuł się jak zagubiony w czasie i przestrzeni Chociaż nie chciał to i tak spróbował zieleni Co potem powiedział w kilku słowach wam streszczę „Ale zajebiście, dajcie mi jeszcze” Czyżby opary marihuany tak działały Że przez samo wdychanie taką jazdę dały? Czyżby jaranie mu tak zasmakowało Czyżby odleciała jego dusza i ciało Może zrobicie z ganji mleko lub kakao Jestem ciekaw ile osób nie by powiedziało Na pewno mało (pewnie) Bo w zamkniętym pomieszczeniu Czy palisz czy nie to śmiać ci się chce I Beat Squad to wie Że tylko maska gazowa uchroni cię Gdy nie chcesz marry zasmakować Ale nie rób się głupi i zdejmij maskę Domknij lepiej drzwi i proś Boga o łaskę Bo w moim pokoju wszystko pachnie ganją I stół, i fotele, spotkania co niedziele A gdy większe zebranie idzie w ruch pani faja Jeden buch i już masz loty jak pszczółka Maja Ile razy było tak nie zliczę na palcach ręki Przychodziły do nas jakieś obce panienki Stęki, jęki, wciąganie, wydmuchiwanie Wychodziły najarane wszystkie panny i panie Nie biorąc nawet macha, czy już wiesz dlaczego Czyżby opary Marry Jane mój kolego?
Czyżby opary marihuany tak działały, że przez samo wdychanie taką jazdę dały [x4]
Oczy czerwone, przekrwione, normalny stan Przecież paliłem zielone, dobrze to znam W którą stronę? Jednak, nie wiem, mam podążać Może usiąść na ławce i w myśleniu się pogrążać Na trawce, może po trawce, czyżbym widział nowego dostawce Pewnie, że zapłacę, kasy zawsze na THC nie żałuję, To się czuje, ja to szanuje, to mnie odpręża Nogi się uginają jak ciało węża Jeszcze raz się sprężam Jeszcze raz blancika do ust przytykam Cały czas pion utrzymuje, się nie potykam Lufy blask przy pełni księżyca, To mnie nastraja dobrze, to mnie zachwyca Czyżby to laidbaczek, na pewno nie pogrzeb Czyżbym się gdzieś śpieszył, na pewno tam zdążę Nagle o!o! dopadło mnie to!to! A co to? kto to? Tak mnie popycha Ja się odwracam, a tam żywej duszy Nikt mnie nie zmusi Tok myślenia skracam Czyżbym nagle osłabł, potykam się przewracam Wstaję, za wygraną nie daję Zrobię sobie półgodzinną przerwę Potem znowu zapalę joy’a Cała trawa moja, w to wiara swoja Sami swoi bracia bo Beat Squad to ostoja Wszyscy kumple z bloku, stanęli wokół Nie jestem w szoku, pewnie jakiś pojedynek Na środku ringu marry, pierwsza runda leci dymek Walka trwa, nikt przegranym nie chce być Chce się palić, chce się pić, tworzyc chce się Zamieniac w rymy akcje po każdym ekscesie Po marihuanie nowe rymy w notesie Poniosę wszystko co marry niesie
Czyżby opary marihuany tak działały, że przez samo wdychanie taką jazdę dały [x8] Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.