Wyjeżdżamy do kurortu na wakacje, Biorę żonę, dzieci i pędzę na stację, Mam słoneczne okulary, Czapkę z daszkiem dwa browary, Najważniejsze jest jednak to:
Parawany Jestem odizolowany, Choć na plaży sporo kości, Żona pragnie intymności, Więc przybijam młotkiem go,
Parawany Jestem odseparowany, Na ten motłoch nie ma rady, Będę stawiał barykady, Bezpieczeństwo dla nas to grunt...
Leżę teraz tak bezpiecznie odgrodzony, Zamiast morza widzę ciało mojej żony, Dzieci lepią z piasku zamki, Ktoś sprzedaje jagodzianki, Na pontonie popływałbym,
Parawany Moje żółte ściany, Żona ma arbuza zżera, Dziecko je lody Shoellera, Chciałbym wyrwać się z tego, lecz,
Parawany Jestem zdesperowany, Wokół żółta barykada, Leżak, żona się rozkłada, A ja leżę jak zdechły śledź.
Mnie przeraża ta potrzeba izolacji, Mam lornetę, ale brak mi orientacji, Każdy byczy się w promieniach, Chciałbym zażyć trochę cienia, Więc parasol stawiać chcę.
Parasole Ja to wszystko chromole, Żona gada coś od rzeczy, Bym jej nasmarował plecy, Czuje się jak szpieg zza krat ,
Te leżaki Ze stelażem plecaki, Ona chyba zwariowała, Całą chatę by zabrała, Odgrodziłaby cały świat,
Nie popatrzę na dziewczyny nie ma bata, Ten parawan izoluje mnie od świata, Żona ma wielkie kompleksy, Na dodatek głupie teksty, A ja wyrwać się z tego chcę!
Parawany Jestem zamaskowany, Przytłaczają mnie okopy, Zamki, fosy i wykopy Po horyzont tylko to.
Parawany Jak bałwany pełen piany, Niech poniosą morskie fale, Chcę stąd uciec jak najdalej, Rzucam bunkier i schodzę na dno.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.