Z kraszonych jarzębiną mgieł – niczym Wenera z morskich pian – choć jesień, letni jawi się wakacji sen – w nim on i ja
To był blondyn, to był blondyn męska odmiana bella biondy Uśmiech roztaczał wkrąg Giocondy, budząc wśród pań powszechny dreszcz Choć górski szlak się giął od blondyn, ujął go czar mych oczu mądrych i choć ogólnie był porządny, w szczegółach był porządny mniej
To był blondyn, to był blondyn W mym sercu zaraz objął rządy, bo złotowłosy Amor krążył skutecznie nad turnusem mym Starczyło więc, by spojrzał on, bym wprost mówiąc zapłonęła z żądzy Coś na kształt erotycznej bomby Ach, taki wstyd, ach taki wstyd
To był blondyn, to był blondyn, to był blondyn i wprawdzie Lądek Zdrój, nie Londyn, lecz jak Tamiza miał bioprądy Została po nim wspomnień garść Bo poróżniły nas poglądy na temat takiej jednej flądry Na taką tylko samosądy!
A za rok, a za rok…
Brunet – jak Bóg da!…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.