Jak niegdyś Danae – że wspomnę dla przykładu – przez lata już całe mam słabość do opadów: byle spadł deszcz lub grad, milszy mi jest świat!
Gdy dach mi przecieka, podstawiam ja naczynka, i już mnie urzeka kropelek sonatinka: plim-plum-plam, plam-plum-plim. Ach, jak miło z nim!
Gdy w schludnej mej izdebce pada sobie deszcz, chlupie, chlapie, drepce, chłepce, szepce też, to cieniuteńką stróżką zdobi sufit w szereg map, to mi znów na łóżko cichutko kap-kap-kap.
A chociaż deszczyk to jest rodzaj kolosalnych łez, to mi chlup-chlup-chlup, to mi chlap-chlap-chlap, to mi plum-plum-plum to mi kap-kap-kap, to mi wesolutko z deszczykiem moim jest!
I zamiast naiwnie na deszczyk utyskiwać, ja myślę przeciwnie: o jego pozytywach, o tym, że życie czcze, gdy ustają dżdże.
Z deszczyka jest grzybek, zeń woda jest dla rybek, zeń owoc dla drzewek, zeń groszek dla marchewek, z jego ros, krzepnie kłos, więc się cieszę w głos!
Gdy w schludnej mej izdebce pada sobie deszcz, chlupie, chlapie, drepce, chłepce, szepce też, to cieniuteńką stróżką zdobi sufit w szereg map, to mi znów na łóżko cichutko kap-kap-kap.
A chociaż deszczyk to jest rodzaj kolosalnych łez, to mi chlup-chlup-chlup, to mi chlap-chlap-chlap, to mi plum-plum-plum to mi kap-kap-kap, to mi wesolutko z deszczykiem moim jest!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.