Skąd się w miasteczku wzięła taka Choć przecież się rodziła tu? Patrzyła zimno na chłopaków A mogła mieć co najmniej stu
I żadne plotki, żadne drwiny Nie były w stanie dotknąć jej I nie lubiły jej dziewczyny Choć kiecek od nich miała mniej
Inna, inna Znajoma tylko pół na pół Jak czterolistna koniczyna Pośród miliona zwykłych ziół Inna, inna, inna
Na swoich własnych trwała szańcach Lecz w końcu żyła pośród nas A gdy zjawiła się na tańcach Nie mogła spocząć cały czas
I małoś jej oczami nie zjadł I plackiem przed nią już byś padł Bo była dla nas jak poezja I jak lipcowy wonny wiatr
Inna, inna Znajoma tylko pół na pół Jak czterolistna koniczyna Pośród miliona zwykłych ziół Inna, inna
Ale i na nią przyszło wreszcie I ją pochwycił wartki prąd Kiedy się zjawił w naszym mieście Ten chłopak nie wiadomo skąd
Jaki on był, już dziś nie powiem Zwykły włóczykij, łata-brat I tylko oczy miał jak ogień A w nich się palił cały świat
Inna, inna Znajoma tylko pół na pół Jak czterolistna koniczyna Pośród miliona zwykłych ziół Inna, inna
Nie wszystko w życiu można dostać I nie odmienisz doli złej Widzieli wszyscy innej rozpacz Kiedy włóczykij nie chciał jej
I stała się zupełnie zwykła Jak obraz bez ozdobnych ram I dnia któregoś nagle znikła Zszarzało miasto, brak jej nam
Inna, inna Dziewczyna z jawy i ze snu Może nie warto jej wspominać I czy naprawdę była tu? Inna, inna... inna?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.