Była raz dziewczyna zwinna jak majowy kwiat, Panna Michalina, miała dziewiętnaście lat. Buzia jak wymalowana, złote włosy po kolana, Usta niby róży kwiat, oczy jak bławatki dwa. Miała tylko jedną wadę, że była Gruba, gruba, gruba, gruba jak baryła.
Dola jest jej taka, że chłopaka nie ma, nie. Kto jej da buziaka, kiedy każdy boi się? Jak tu tańczyć, dobry Boże, kiedy objąć nikt nie może? Buldożera, cztery tony nie chce nikt za żonę. Gdy nie było celu, toczyła Gruba, gruba, gruba baba się pod pociąg.
Pociąg, jak nadjechał, w Michalinę stuknął tak, Że aż poszło echo i z nasypu pociąg spadł. Stanął, zgrzytnął i zaświstał, i wyskoczył maszynista. Patrzy, jaka to przyczyna, co leży na szynach. Nagle przetarł oczy – skała była to Gruba, gruba, gruba jak baryła baba.
A za trzy niedziele wielki bal i wielki szum, Biały ślub w kościele i weselnych gości tłum. Organ, muza gra i dzwony dzwonią, panna młoda jest w welonie, A pan młody niby wróbel toczy się koło niej. Wszystko kończy się szczęśliwie, już nie jest Gruba, gruba, gruba, gruba jak baryła.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.