Żadna ze mnie jest pociecha, zawsze w życiu miałem pecha. Choćbym nawet gdzieś się schował, pech mnie zawsze prześladował!
Raz w kołysce przed stolikiem, pociągnąłem obrusikiem, flakon po stole się stoczył, mnie na czole guz wyskoczył.
Kiedyś podczas mszy w kościele wkoło cisza, ja się śmieję. Wszyscy patrzą, co się stało, a mnie komar siadł na nosie.
Proboszcz podniósł okulary... Myślę sobie: nie do wiary! Przerwał kazanie, co głosił, za uszy mnie wytarmosił.
Znowu podczas przerwy w szkole zaglądnąłem do dziennika i czerwonym długopisem dałem sobie pięć z fizyka.
Tak się na mnie pani sroży, chyba linią mi przyłoży! Nagle pani od fizyka pękła szelka od stanika
Zaczęła się zaraz wrzawa, chłopcy bić poczęli brawa, no a pani spod sukienki wypłynęły puste dźwięki.
Wszyscy mówią: kawał drania! Jest z nim nie do wytrzymania! Co mam począć, jak się czuję? Wciąż mnie pech ten prześladuje!
Byłem z panną na zabawie, miałem ją całować prawie, lecz facet, co tańczył walca, mocno stanął mi na palca.
I tak do mnie słowo w słowo, ja go zaraz przepisowo: raz w żołądek, puszki w czoło... Wrzask się zrobił naokoło!
Kelnereczki pisk podniosły, co butelki z piwem niosły, a policja taka miła, do aresztu mnie wsadziła.
A ten facet, tak po prawdzie, to miał pecha, biedaczysko, że mu się tak nagle zmarło. To już, panie sędzio, wszystko!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.