To nie deszcz płynie mi po twarzy dziś, tylko jedna z łez, która mnie parzy i choćbym marzył, to nie mogę zrobić nic, bo to mój Azyl, który nie pozwala żyć. Nie pozwala wyjść, nie pozwala iść, bo wątpi, że wpadłem pod koła dziś. Zgoła nic nie poradzi na mój marny szkic, woła uczucia, ale nie zrozumie ich. Czy choć jeden widz kiedyś czuł ten ból, co ja silniejszy od kul czuję go co dnia. I na pół łamie serce, spójrz, ile dziś bije polskich serc, kiedyś było ich więcej. Mam ręce, by pisać w obliczu tragedii, bo w oczach widzę twarze tych, co polegli. To nie plan na promocję albumu, bo serce dzisiaj nie chce słuchać rozumu. Wśród tłumu ta ja wychodzę na przeciw, chylę czoło, choć żaden z nich już nie poleci. Mój ból to ratunek, oddam hołd i szacunek, zanim na cmentarzu ich zamkną do trumien.
Mówią czas leczy rany, lecz dla mnie zniknął, nie spierze ich Vanish, tylko trzeba przywyknąć. Życie przez palce ucieka tak szybko, więc dziś mogę ich pożegnać tylko modlitwą. Nie obchodzą mnie podziały, polityka, dziś stałem między ludźmi, nie wnikną. Zostawmy daleko ten syf, bo nikt nie ucieknie od jego zastrzyku. Zostawmy tony nierozsądnych pretensji, bądźmy dumni z korony nad orzełkiem na piersi. Bądźmy szczersi od szczerych, zwycięży prawda bez armii i najlepszych oręży. Historia nas nie oszczędza, lecz wciąż mamy siłę, by wspólni zwyciężać. Ten dzień, serca wzniesiemy na pewno, póki w sercach czujemy dumę i niepodległość. Dziś oddam hołd tym ofiarom, ich rodzinom i wszystkim tym, co kochają. Nie chcę żywić się na tragedii, więc rzucam to na swoją stronę, a nie do medii.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.