Słońce leniwie wygląda zza linii horyzontu, alarm budzika melodią zwiastuje miejski rozruch, gdzieś pierwszy tramwaj mknie na podbój miasta w końcu, ja otwieram oczy, a czaszka pęka od bodźców. Ziom znów witam nowy dzień, kminisz? Chwytam w dłoń skroń, łapię pion na wpół żywy i w jednej chwili przypominam sobie sen, wiesz siedzę w bezruchu i myślę - czas się zwlec z łóżka, jeszcze minutka, ten drugi podpowiada, jeszcze wczoraj bym słyszał - jebać obecność na wykładach. Ta, pozmieniałem priorytety znacznie, przez to, że przez prawie rok dzień w dzień jarałem gandzię. Poważnie dziś inaczej na to patrzę pacjent, na prawdę chcę grać, [kręcić?] dziś melanże to akcent. Znasz mnie? Nie znasz mnie wcale ziomek, bo gdy patrzysz w me oczy nie wiesz co jest po drugiej stronie. Nie wiesz co chodzi po mej głowie, gdy mijasz mnie na ulicach, upływa chwila i naprawdę czas się zwijać, dopijam zimną herbatę, w ubranie wbijam czym prędzej, przekręcam klucz w zamku, a w głowie nucę ten refren.
Powietrze gładzi moją skroń, ludzie wołają z czterech stron. Zakładam słuchawki, odpływam z wiatrem. I tak mija czas, gdy co dzień wciskam start, otacza mnie on - Makrokosmos.
Gdzieś w połowie wędrówki słońca po widnokręgu. kurwa jakiej wędrówki? Słońce ponoć stoi w miejscu. To bez sensu, ufam temu co widzę, to tak jakby stać tutaj, a same niosły ulice. Typie te ulice stwarzają równe szanse, to naturalne, jak aktorzy z W11. Odpalam fajkę i nagle flashback, patrzę. Widzę śmieciarkę, a w klatce podkręca akcję. serce, to Śmieszne - zwykła śmieciarka, ale kiedy ją widzę to widzę Malika i Tacka. Tak nasz mózg jest złożony, że często takie rzeczy pobudzają w nim neurony, pomyśl ile razy do twych zmysłów świat wysłał impuls i znów wszystko wyglądało tak jak wtedy na boisku. I znów blichtr twój nic tu nie znaczył, a ty miałeś mnóstwo pomysłów, jak obecność swą zaznaczyć. Tamtych twarzy nie ma obok, ale z tobą są ciągle, i najbardziej boli, gdy znów rozmawiasz z nagrobkiem, chciałbym zbić z nim piątkę, ale nie mogę ziombel, dogaszam peta, a w głowie mam tą melodię.
Powietrze gładzi moją skroń, ludzie wołają z czterech stron. Zakładam słuchawki, odpływam z wiatrem. I tak mija czas, gdy co dzień wciskam start, otacza mnie on - Makrokosmos.
Wiesz malarz dnia dawno już zasnął, na czarnym płótnie dał wyraz ekspresji białą farbą, ja wciąż siedzę na krześle nad kartką, kreślę flow jak podbijasz, znów pewnie werset na tak. yo. Masz to w domu, w słuchawkach ziomuś, zapraszam cię do mego świata, znów gadam do mikrofonu. Połóż dupsko na łóżko i puść to do oporu, a jutro zrób coś, puść z życia więcej kolorów. Ziomuś w pół mroku dym spowija pokój, myślę, że lepiej zgasnąć niż wypalić się na popiół, spokój znalazłem w bębnach, od dziecka znam wolność, jak wiosenny wiatr, w tym czasie stronię przechodniom, flow wciąż puszczam w obieg, sprawdź, mam 21 lat, strach 21 gram brat, gram rap, mam lajt, daj hajs za zwrotkę, zrozumiesz co chcesz, słowo droższe niż pieniądze, powiesz cokolwiek i tak do kogoś to dotrze, ja nie chcę być znany, chcę byś pamiętał to dobrze, nie wiem - ściągnij krążek lub przyjdź na koncert gostek, opowiem ci coś o mnie, a ty odwdzięcz się propsem - proste.
Powietrze gładzi moją skroń, ludzie wołają z czterech stron. Zakładam słuchawki, odpływam z wiatrem. I tak mija czas, gdy co dzień wciskam start, otacza mnie on - Makrokosmos.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.