Koledzy stoją przed blokiem Z utkwionym do góry wzrokiem Gwiżdżąc, zakłócają ciszę I krzyczą, bym do nich wyszedł Ręce trzymają w kieszeniach Na dworzu z wolna się ściemnia Dzieciaki wciąż na podwórku Ja w oknie i w podkoszulku
Z nerwów wyrywam se baki Koledzy dają mi znaki Bym starał się jakoś uciec Lecz żona zabrała klucze I nie ma na nią sposobu Na krześle usiadła, na krześle na progu Nieskora nic na ustępstwa Dla dobra ponoć małżeństwa
Rozkładam tylko ramiona Nie mogę, nie puści mnie żona Rozkładam tylko ramiona Nie mogę, nie mogę, nie, nie puści mnie żona
Koledzy weszli do bramy Z winkiem owocowym tanim Ja zaś na swój los złorzeczę Z tułowiem na parapecie Palcem dłubię sobie w zębie I obserwuję gołębie Chętnie w byle jakich rzeczach Bym zaraz z tymi kolegami poleciał
Rozkładam nawet ramiona Nie mogę, nie puści mnie żona Lecz będzie inaczej za tydzień Bo na drugą zmianę do pracy idzieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.