A / Arti / Zamknięci feat. KaWu & Sasza
Stara kamienica w centrum, mały pokój dla dwóch braci. Piętrowe łóżko, kilka szafek i nic poza tym, kilka dobrych płyt, na ścianie wisiały plakaty. Kto mógł myśleć, że tego dnia jeden drugiego straci? Kto mógl myśleć, że w domu nei było najlepiej? Stary przepijał hajs, ziomek, na mrozie pod sklepem. Syn patrzył na ojca i miał w oczach obrzydzenie, dla niego odbicie z domu było marzeniem. On chciał poznać kogoś, kilka razy się z nią spotkał. Bał się z nią być, bo jego dom to patologia. Ona z wyższych sfer, ale miłość wzięła górę. Oboje chcieli się poznać, bo nie znali się w ogóle. Spotkali się, rozmawiali niemal o wsystkim. Noc zabrała sen, koniec nocy był już bliski. Gdy wychodził od niej z domu razem z nią za rękę, spotkał ojca i w dupie miał wszystkie konsekwencje. Chwycił, co miał pod ręką, rzucił się na niego z krzykiem, chodnikiem płynie krew, karetka zagłuszyła ciszę. Nie uciekał, nie panikował, nie czuł, co to strach, przyznał się do wszystkiego, teraz spogląda zza krat.
Zamknęli się dla siebie, chcieli być silni, czym narobili sobie więcej krzywdy. Odnaleźli duszę, choć było za późno. Nie mogli już spokojnie usnąć.
Miała nadzieję na coś więcej, choć wiele o nim słyszała. Gdy zamknęła drzwi, czuła już zapach jego ciała. Poznała smak oporu, ale bardziej jego ust. On nie miał skrupułów, dla niego to jedna z łatwych sztuk. Myślał, że wyjdzie rano, ale poczuł jej dłoń na swojej i wzrok jej, zapach, jej głos. Może na codzień był chamem, choć nie chciał wyjść od niej dziś, bo poczuł szczęście po wczorajszym zamknięciu drzwi. Ale nie chciał się przyznać, dalej stwarzał pozory. Ona straciła dystans, bo rzucił ciepło jej dłoni. Wyszedł, całując ją na dowidzenia, poznała smak porażki, łez, rozgoryczenia. Czuła nienawiść tak wielką, zostawił pamiątkę, bo oprócz niej zostawił tam łańcuszek i portfel. Myślała, że wróci, on przyszedł z myślą o niej i chciał do niej wrócić, ale ona w nocy usnuła już plan. Wbiegł, chciał wyjaśnić jej, ona, że nie! Jej krzyk zamienił się w pod paznokciami krew. Zabiła, trzymając go za dłonie, gdy odchodził. Zamknęła drzwi szczęścia, otworzyła znienawidzone po nim.
Zamknęli się dla siebie, chcieli być silni, czym narobili sobie więcej krzywdy. Odnaleźli duszę, choć było za późno. Nie mogli już spokojnie usnąć.
Mimo że miała wszystko, nie wiedziała co to szczęście. Rozum mówił "przestań", a miłości chciało serce. Nie wiedziała, gdzie jej miejsce, szukała ucieczki. Pewnego dnia sięgnęła po tabletki. Miała dość słuchania o tym, jak jest tu pięknie, bo jej życie, to była ciągła walka z sercem. Wiesz, przez moment czuła strach, tylko raz. Mówiła, chciała zapomnieć o tym, w czym od kilku miechów tkwiła. Nie mogła patrzeć w lustro, pięścią je rozbiła, odłamki wzięła w dłoń i mocno ścisnęła, połknęła garść tabletek, popłynęły razem z wódką. Wdech i wydech z myślą, że wstanie jutro. I zrobiło się duszno, a wszystko zaczęło żyć, ruszało się wokół, a ona nie mogła iść. Dreszcze przechodziły od góry do dołu, nie wiedziała gdzie jest, choć była sama w domu. Nie minęła chwila, upadła, to była wolność. Tylko w tym momencie straciła przytomność. Mimo że miała wszystko i o nic nie prosiła, to teraz chciała skończyć, chwila, dziewczyna się zabiła.
Zamknęli się dla siebie, chcieli być silni, czym narobili sobie więcej krzywdy. Odnaleźli duszę, choć było za późno. Nie mogli już spokojnie usnąć. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|