Panie kierowniku, pan pogoni to pudło Jadę od rana, a za oknem już półmrok Na zachodzie byłem, brat w lazarecie umiera Coś go żre od środka, rak, czy inna cholera
A los, jak nóż jabłko i nas podzielił Ja tu na wschodzie, on po drugiej stronie I czasu nie było, co by siąść, pogadać Ostatnio to u szwagra Chrzcił wtedy już dzisiaj dorosłego Marka
I widzisz pan jak to z tym życiem tak zwanym Tylko pięć lat różnicy między nami A tu ciągle robota i nic z tego dla siebie Żeby choć pewność była, że lepiej będzie w niebie
A brat to w kopalni, miedź wydzierał ziemi Odłożył, kupił ładę, się ożenił. I dzień przyszedł, on w pracy, a ona uciekła Wzięła samochód. Aaa, niech babsko trafi do piekła!
I widzisz Pan co mu z tego życia u kresu Nic nie ma, nikogo, kto by go pocieszył Tak wiem, Bóg dobry w niebie da mu wszystko co trzeba Ale czy to takie pewne, tu na ziemi, tak daleko od nieba
Tak też panie kierowniku, pan pogoni to pudło Zaraz sklep mi zamkną, a piwa to bym łykną Ja już bratu nie pomogę, mogę pomóc sobie Tak też panie, wysil pan nogę.
Los jak nóż, co nas z matką rozdziela, Później marzeń wspólnych tnie spełnienie By pod koniec życia, ciąć swym ostrzem Te ostatnią pępowinę, co nas z ziemią wiąże.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.