Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Bal ten się odbył niedawno wieczorem Staliśmy pod krawat i z dobrym humorem Biel na kołnierzu i obrus ze wzorem Lustra na ścianach, muzyka splendorem Każdy z nadzieją i bez uprzedzenia Gdzie dowcip kreował nam miłe spojrzenia Orkiestra znak dała wiązanką swych wierszy Na balu tak zawsze - kto zacznie pić pierwszy? Kto zacznie, ten zbawcą jest tłumu, mój drogi Następnym już łatwiej wzrok podnieść z podłogi Tak to jest, by w tańcu swobodniej szły nogi Więc szklankę do szklanki, by śmielej przez progi Znamy się mało, lub wcale w zasadzie Wzrokiem po sobie, gdy coś jeszcze w ładzie Jeden to częściej, drugi to rzadziej Kto rzadziej w zasadzie, ten szybciej się kładzie
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Kto chciał ją do tańca, to stawał w kolejce Uprząż kolejki trzyma wódka za lejce Kto miał ją do tańca, ten miał wszędzie ręce Kto w tańcu jej nie miał, ten spijał w udręce Przed salą to tylko zwinięte rękawy Krawaty w kieszenie uciekły od wrzawy Co świeżo poznani omawiają swe sprawy Co świeżo zrzygani robią zwrot do zabawy Orkiestra gra żywo piosenki z tradycją Rutyną dla tłumu, tłum za intuicją Z żalem czasami, lub z nutą do wspomnień Co dawniej przebrzmiało znów płonie jak płomień A czar ten jak każdy, ma cenę i pryska Z przekrwionym okiem, gdy lustra są z bliska Czerwonym jak żar tego czasu co błyska
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Tak bez oporów jak słońce, co wstało Zostało tych kilku, co chęć jeszcze miało Patrzeć na siebie, gdy nic się nie chciało Muzyki już nie ma, lub się nie słyszało Ktoś musi posprzątać, czytaj: zliczyć straty Szczęśliwy, kto sam umie wiązać krawaty Kto skrót jak najlepszy zna drogi do domu Kto w domu tym będzie chciał mówić co komu Dzwony sumienia znów grają swój koncert I echem brzmieć będą, odpłyną jak okręt I resztką zostaną, jak parkiet w sałatce Zdeptany milionem stóp w tanecznej jatce A potem, gdy wszystko już będzie jak dawniej Wspominać się będzie noc lżej i zabawniej Czekając następnej tak ciągle przez laty Prać trzeba kołnierze i wiązać krawaty
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między nami
Noc jak atrament, co plami aksamit Po zachodzie słońca zostaliśmy sami W środku tlił tylko resztkami dynamit Co eksplozją ciszę wbił między namiTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.