Słuchajcie historii Anona Stuleja, słuchajcie ballady o zjebie. O chanie, piwnicy, rozpaczy, nadziei, słuchajcie i znajdźcie w niej siebie. Od sagi zaczyna się saga przegrywu polanej na threada o świcie, a kończy tragicznie magicznym porywem, gdzie śmierć skoro brak było życia.
Lurkował od rana, właściwie do rana czy Kara, czy tap – nie pamiętam. Dorobkiem mu życia był folder nazwany "xD", a w nim pasty i zdjęcia. Wśród woni cebuli w mieszkaniu się kisił z mamełe, tatełe i siostrą. Tych pierwszych nie cierpiał, a ona mu wisi, choć mówi, że jebałby ostro.
Raz poznał dziewczynę niezwykłą na roku, to było gdy jeszcze studiował. Po kilku miesiącach walenia po zmroku na męstwo się zebrał – spróbował. Bawiła się jasnym swych włosów pasemkiem, gdy spytał czy chce iść na kawę. Zmierzyła go wzrokiem i wzięła za rękę, myślała "to będzie zabawa"!
Wodziła go chyba tak dłużej niż miesiąc, kupował jej drogie prezenty, a ona to serce, co dał jej na ślepo rozniosła mu śmiechem na strzępy.
Nie mówcie, że anon zjebany się rodzi, bo tamten akurat się starał! I tak mu pomogło, że z domu wychodził, że stracił i pewność i wiarę...
W piwnicy się zamknął, na dobre właściwie, złamane uleczyć chciał serce. Choć nie wiem, jak kurwa to było możliwe, lurkował wciąż z dnia na dzień więcej. I palić coś zaczął, i pił do ekranu, kupował Acodin na necie. Pogodził się z tym, że dla ludzi zjebanych nie mają litości na świecie...
Za forsę rodziców lurkowca miał życie, ze studiów wyleciał na kopach. Czas dzielił pomiędzy fapanie i picie, już tylko w konacie się kochał. Naprawdę nie twierdził, że był nieszczęśliwy, od nocnej do nocnej się szwędał. Aż w końcu napisał na /b/, że znudziły kolejne na chanie go święta...
Położył kamerę na wprost parapetu i streama na szonie postawił wypił kielicha i nabrał impetu
I z okna pierdolnął jak Magik...
Nazajutrz z anona przemienił się w gwiazdę, był trup jego w każdej gazecie, bo farbą na skórze spisaną miał prawdę o polskim papieżu i dzieciach...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.