Słońce już gasło, niebo zdawało się zniżać, ścieśniać I coraz bardziej ku ziemi przybliżać Aż na przeciw księżyca gwiazda jedna, druga, błysnęła Już ich tysiąc już ich milion mruga
Tadeusz zadumany zrobił kroków parę gdy mu coś drogą zaszło Spojrzał, widzi marę, kibić ma wysmukłą kształtną pierś powabną suknię materialną Różową jedwabną od której odbija się drżący blask miesięczny
I przystąpiwszy cicho szepnęła:
Niewdzięczny szukałeś wzroku mego teraz go unikasz Niewdzięczny szukałeś rozmów ze mną dziś uszy zamykasz
Ale uważ no sama wszak nas widzą śledzą czyż można tak otwarcie Cóż ludzie powiedzą wszak to nie przyzwoicie To dalbóg Jest grzechem
Jesteś mężczyzną znajdziesz kochankę godniejszą Znajdziesz bogatszą piękniejszą I tylko dla mej pociechy niech wiem przed rozstaniem Że twoja skłonność była prawdziwym kochaniem...
Czym kochał? Krótkie ze sobą spędziliśmy chwile I choć one mnie przeszły tak słodko i tak mile Zostać tu dłużej nie mogę to postanowienie I choć bym chciał tu zostać już go nie odmienię
Ale niech słowo kocham jeszcze raz usłyszę Niech je w sercu wyryje i w myśli zapiszę... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.