On chciał mieć więcej niż mógłby mieć, z pustych butelek ułożył sens. On chciał mieć więcej niż można znieść, po każdej kresce wciąż nie układało się.
Gdy wychodził na miasto noc żegnała się z dniem, potem mówił jej jasno możesz wejść albo nie. Każda miała na imię jak na imię miał dzień, możesz wejść albo nie.
Noc za krótka by zasnąć, bar za długi by pić. On miał pokój bez zasłon lecz zasłaniał ich dym. Kiedy było po wszystkim wszystko traciło sens. Mówił jej daj mi sen.
Daj mi sen, daj mi sen. Mówił jej, daj mi sen.
Noc nie wypomni nam wszystkich tych błędów, dźwięk nocy każdy zna, dźwięk tak głośny. Noc nie wypełni nam pustych weekendów, głos w głowie każdy ma, głos samotności.
Mogła mieć więcej niż chciała więc, w krótkiej sukience żegnała dzień. Mogła mieć więcej niż chciała mieć, czerwoną szminkę ciągle zostawiała gdzieś.
Krew tańczyła w jej żyłach, krew gorąca jak śnieg, potem sama mówiła, możesz wejść albo nie. Imię mieli to samo, bo nie liczył się dzień. Mówił jej, daj mi sen.
Daj mi sen, daj mi sen. Mówił jej, daj mi sen.
Noc nie wypomni nam wszystkich tych błędów, dźwięk nocy każdy zna, dźwięk tak głośny. Noc nie wypełni nam pustych weekendów, głos w głowie każdy ma, głos samotności.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.