Mgłę przyprowadził do wsi z rana latem, podobnym do jesieni, od pól, gdzie chleb niepozbierany leżał, odcięty przy korzeniach.
W południe zaczął opowiadać, słonko na snopy zaświeciło, a nam się wtedy, szkoda gadać, nawet do chleba nie spieszyło.
Kto go nauczył takiej mowy, że, nawet niedopowiedziane nie mogło się pomieścić w głowie, za szybko uchem połykane.
Nie było w opowieściach skargi, lecz czasem tak się wydawało, jakby oczami, nie przez wargi, słowo ze łzami wypływało.
Czemu płaczecie, pytał cicho, sam zakrywając łzę powieką, a nasze, niczym nie przykryte, kapały w glebę nasiąkniętą.
Głusi i przez to bardziej głodni, gdy zboże w polu znów zalało, ze wsi wygnali go w noc chłodną, a nam się wcale jeść nie chciało.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.