Z garścią snów coraz bledszych jak widmowe ptaki Zostałem tutaj, choć wszyscy już gdzieś odjechali Z odległości czyniono jakieś nieme znaki Może do mnie, a może coś w sobie żegnali?
Może chcieli, żebym razem gdzieś z nimi pojechał Może przestrzeń między nami stawała się ulgą? I to wszystko już pamiętam jak zwietrzałe echa Jak sen o czymś, co do ludzi przychodzi zbyt późno
Już dawno wystygły we mnie zszarzałe perony Morza mają chłód szklany, rzeki są bez imion Czasem wracam w te miejsca, jak zawsze spóźniony Gdzie czas ptakiem widmowym już dawno odpłynął
Wszystkie wstążki, bukiety, pasma włosów na wietrze Oddałem ptakom widmowym na ich smutne gniazda Ptakom sunącym wysoko nieznanym powietrzem W stronie, gdzie świeci każdemu przeznaczona gwiazda
Z garścią snów coraz bledszych jak widmowe ptaki Podróżny, który żadnej podróży nie sprostał Pojmuje w stygnącym powietrzu nieme, dziwne znaki Żalu odjeżdżających, który we mnie zostałTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.