Zuzia rośnie w czasie i przestrzeni, Coraz bardziej się robi strzelista, Już na widok Zuzi się rumieni Tymoteusz Dyćko, polonista.
Idzie Zuzia, przegina się w pasie, Jakby była dorosłą osobą, Rośnie bowiem w przestrzeni i w czasie, A już zwłaszcza w przestrzeni przed sobą.
Zuzia rośnie z tygodnia na tydzień, Już przestała być cienka jak patyk, Kiedy szkolnym korytarzem idzie, To przełyka ślinkę matematyk,
Robi nagle -jak zając - stójkę, Czuje dreszczyk w krzyżu i w piętach, - Jak tu takiej postawić dwójkę, Skoro taka dobrze rozwinięta?...
Zuzia rośnie dosłownie z dnia na dzień, Czerwienieje pan gimnastyk Dziobak, Widząc Zuzię w skłonie lub w przysiadzie, I subtelnie mruczy: - O, choroba!
Rusycysta za nią okiem strzela Myśląc w duchu: - Wot kakoj ananas! I potyka się ksiądz prefekt Chudzielak Z trwożnym szeptem: Apage satanas!
Zuzia rośnie z momentu na moment, Tatko dumny jest z takiej córy, Zuzia rzadko przebywa za domem, Zuzia uczy się do matury,
Wkuwa daty i co jedzą zebry, I odmianę angielską "the sister", I korepetycje jej z algebry Daje Ryszard Dreptak, magister,
Uczy Zuzię, nieprzytomny całkiem, Wchodzi w okna zamiast we drzwi, Całka mu się ciągle myli z ciałkiem, A różniczka - z różnicą płci.
Zuzia cieszy oko, tak jak kwiaty, Swoją śliczną figurką i buzią, Gdybym ja był ministrem oświaty, Nie musiałabyś się męczyć, Zuzio!
Nie wkuwałabyś słówek na pauzach, Bowiem jednym szerokim gestem Dałbym ci maturę honoris causa Za sam wygląd! I za to, że jesteś. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|