Jan Dreptak skończył pracę i powstał od biurka I chciał poczytać książkę ciekawą szalenie, Gdy do pokoju wpadła Dreptakowa córka Wołając, że pojutrze zjawi się pan Heniek,
Jej nowy narzeczony, pretendent do ręki, Co pragnie z nią zadzierzgnąć dożywotnie więzy, Więc tata ma dla niego być miły i miękki I ma się starać znaleźć z Heniem wspólny język.
Ba! - zamyślił się tata - Co czynić należy? Zadanie to niewdzięczne i trudne nad wyraz, Nie znam bowiem języka współczesnej młodzieży I nie wiem, co oznacza u nich jaki wyraz...
Tu sięgnął do współczesnych wspaniałych powieści Czytał je przez noc całą i następny dzionek Poznawał niezmierzone bogactwo ich treści I uczył się na pamięć różnych wyrażonek.
Aż utrwaliła mu się ich metaforyka, Więc gdy konkurent we drzwiach stanął zesromany, Tata krzyknął życzliwie: - Ciao absztyfikant! Chcesz truć o grabę mojej pierworodnej brzany?
Kit ci w oko. Pasuje? Wstawiaj mowę-trawę! Przytargałeś pół basa, to wypruj bez draki! Będziemy z tobą koleś sicher kumple klawe, Tylko się nie napalaj na ciężkie moniaki!
Zresztą, co tam, chromolę! Bierz sobie tę szprycę. Tu młodzieniec się zatrząsł jakby tańczył twista, Obrócił się i z wrzaskiem wypadł na ulicę... Ba! Skąd tata miał wiedzieć, że to polonista??? Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|