Na równinie za miastem mur wysoki i szary, Flagi kwitną przy bramie jak szkarłatny słup ognia, Tętnią życiem codziennym podwrocławskie koszary Szerokimi szybami świeci z dala wartownia.
Czasem w bramie wjazdowej z szumem przemkną opony, Czasem czołgów pancernych warkot zabrzmi i zgrzyt, I wychodzą plutony i wracają plutony I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
I odchodzą plutony przez wertepy i piaski, Jeszcze chwilę je widać, potem nikną zupełnie. Na wartowni ma służbę jakiś strzelec Kowalski, Jakiś strzelec Kowalski z automatem i w hełmie.
Przed pół rokiem tu przybył, obce jemu te strony, Tęsknił trochę za domem, nawet wychudł i zbrzydł, A tu idą plutony i wracają plutony I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
Kowalskiego na stację stary dziadek wiózł, wieśniak, Wiózł go wozem do wojska przez wygony, przez lasy, Opowiadał mu w drodze dzieje wojny i września, Jak ryczały nad szosą nurkujące sztukasy,
Jak płonęły na szosie taborowe furgony, I jak łzy go dławiły i jak dusił go wstyd. A tu idą plutony i wracają plutony I wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm!
Myśli sobie Kowalski: - Piękna rzecz rozbrojenie, Nie chcą wojny żołnierze Polski, Rosji ni Francji, Niepotrzebna jest wojna w Kongo ani Jemenie, Trzeba ująć świat w klamry pokojowych gwarancji!
- ale nim to nastąpi, nasze ziemie i domy Muszą wiedzieć na pewno, że nie ruszy ich nikt! Więc niech idą plutony! Niech wracają plutony! Niech wartownia niezmiennie zachowuje swój rytm! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|