Pełno wrzawy i rwetesu, Krzyków "w imię ojca", Bo przywieźli do GS-u "Ulissesa" Jojsa.
Mieli przywieźć transport misek I skrzynkę ratafii, A tu nagle ten "Ulisses", Żeby go szlag trafił,
Przyszedł sam przewodniczący, Mruknął "pochwalony", Usiadł sobie czytający, Przebrnął cztery strony.
Przyszedł takoż i ksiądz proboszcz, Powiedział: "Cześć pracy". Worek drobnych miał ze sobą (najwyraźniej z tacy),
Kupił książkę za czerwońca, Z podniecenia sapnął, Zajrzał w środek i od końca, Zwrócił tom i drapnął.
Zaś komendant posterunku, Przystojny mężczyzna, Przyszedł w pełnym swym rynsztunku I radził się przyznać.
I zaraz go posłuchali Trypućko z kolegą, I natychmiast się przyznali Grzecznie do wszystkiego.
A natomiast na wyraju Za Domem Kultury Dziadek Dreptak na buhaju Uniósł się do góry,
I leśniczy, pan Franciszek, Po francusku gadał, I rozmnożył się słodyszek Oraz jedna Magda.
Wyszły z lasu różne strzygi, Kwanty i cystersi, A teść Janka Mamałygi Stwierdził, że ma piersi,
Kaśko zaś dosiadło ojca Krzycząc: - Wio, tatulo! Wreszcie zobaczono bodźca, Jak gnał za krasulą.
Aż kierownik z ekspedientką Się zorientowali, Wzięli "Ulissesa" prędko I go odesłali
Do centrali na przyczepie, Którą ciągnął zetor, Po czym wywietrzyli w sklepie, Bo był straszny fetor,
Jeszcze tylko ksiądz okadził Cały lokal, za czym Pan komendant teraz sprawdził Do min wykrywaczem,
I znów zapachniało serem, Zbożem i bielizną... Bardzo dobrze, że nasz teren Walczy ze zgnilizną! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|