W Zakładach Produkcji Talerzy Imienia Obywatela Barbarossy, Donosiciel Dreptak Jerzy Codziennie składał donosy!
Do dyrekcyjnej ekipy Szedł, i - dowcip po dowcipie - Powtarzał wszystkie dowcipy Krążące o tej ekipie.
Na przykład leciał do bardzo ważnego Kierownika jednego z Wydziałów: - Grzdypućko mówił do Bździbździckiego, Że pana mają oddać do punktu regeneracji wałów
Korbowych! Kierownik ze złości Robił się całkiem zielony, A tymczasem Dreptak, w kolejności
Obsługiwał inne persony. Co stanowiło ciekawą formę Wyczuwania nastroju w masach, Dreptak za to miał mniejszą normę,
Pensję większą miał o pół brudasa, Oraz mnóstwo przywilejów pracowniczych I w ogóle żył w sposób miły, Aż tu raz, z niewiadomych przyczyn,
Te dowcipy się nagle skończyły... Zaczął Dreptak nastawiać ucha, Na kielicha kolegów prosić... Guzik, milczą, wokół cisza głucha,
Cały tydzień nie miał co donosić. Biedny Dreptak z rozpaczy się słania, Tak go gnębi ten stan fatalny - Już dyrektor mu się nie odkłania,
Już nań krzywo patrzy personalny, Już się czuje nędzny i znikomy, Już mu grozi obłęd, albo zawał, Gdy wtem nagle wpadł na świetny pomysł: - Sam wymyślę na jutro kawał!
Siedzi Dreptak na łóżku nocą, Dłubie w uchu, sapie z przejęcia, Rączki mu się, i nóżki pocą Od umysłowego napięcia,
Kombinacje różne wyczynia, Własne palce gryzie z wściekłości: - Jeśli powiem "personalny jest świnia", To spytają mnie: - "A gdzie tu dowcip?"
Nie wie Dreptak, że działa w tym względzie Prawda stara, aż powtarzać ją hadko: - Nigdy menda satyrykiem nie będzie! - A satyryk mendą? - Bardzo rzadko! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|