Zawsze się mieszam i plączę, Gdy syn mój dowiedzieć chce się, Skąd się świąteczny zajaczek Wziął w wielkanocnym okresie.
Skąd przez makowce, pisanki, Babki, rzeżuchy sękacze, Kurczęta, palmy, baranki, Zając kłapouch skacze.
O, długo tłumaczyć bym musiał, Ze wstydem i z wypiekami, Że zając to symbol tatusia Na parę dni przed świętami.
Że biedny, że wystraszony, Że zagoniony, jak zając Ucieka spod ręki żony Po mieście kulawo kicając.
Czy ze zmęczenia się słania I czasem przykuca na słonku, Bo się go z domku wygania, Bo tatko przeszkadza w domku.
Bo pod nogami się pęta, Bo mak wyzera z donicy, Więc kiedy nadchodzą święta, To tatuś jest na ulicy.
Dostaje tam od mamusi W łapkę z 20 złotych... I to mu wystarczyć musi Na kino, palenie i koty. Na jezdni i po chodniku, Na rynku i przed sklepami Mnóstwo nieszczęsnych samczyków Łazi smutnymi stadami.
I żeby sobie dowieść, Że on rządzą tym krajem, Co chwilę ci smutni panowie Się tytułują nawzajem.
- Cześć panie dyrektorze! - Pan prezes też na spacerze? - O i sekretarz na dworze! Ach, jak przyjemnie w plenerze...
Co rzekłszy na siebie się gapią Z wyrazem niezmiernej żałości A przy tym ząbkami kłapią, Ponieważ przemarzli do kości.
Aż wreszcie święta nadchodzą I mija ta zmora brzydka. Zajączki do norek wchodzą I każdy hyc do korytka.
I każdy żuje i mlaska, Jedzonko ładuje do brzuszka I się zamienia w grubaska, I tylko mu trzesą się uszka.
A potem już jest miło i dobrze, Tylko oczka wciąż mniejsze i węższe. To nie traktor zwariował na dworze, To tak chrapią te zajączki swiąteczne. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|