...a gdy na eleganckim balu Swoje talenty rozpościera Lew salonowy, jak z żurnalu Wyrżnięty, albo jak z kuriera,
Gdy cały w skrętach i lansadach Pełen finezji i uroku Z partnerką swą na parkiet wpada Wzrok mając wbity w głąb jej wzroku,
I prawie niesie ją, skubaniec, Arcymistrzowską błyszcząc rangą, Tańcząc bezbłędnie każdy taniec (a ja wyłącznie nudne tango),
Gdy tak - powiadam - na nią władczo Spogląda, jak na befsztyk smakosz, I wszyscy nań z podziwem patrzą, I każda chciała by z nim takoż,
A on wie o tym, i z zachwytem Ów splendor pełną gębą chłepcze, I do partnerki uszka przy tem Uwodzicielskie słówka szepcze
A jego rachityczne nogi Potrafią tańczyć jednocześnie Aż drzazgi sypią się z podłogi (o czym ja nawet marzyć nie śmiem).
U góry - dyrdymały sadzi, U dołu - wolty i wiraże I nigdy o nic nie zawadzi Jakby piekielnym był kuglarzem,
I kiedy nagle się poślizgnie, Przez chwilę równowagę łapie, A potem w parkiet jak nie gwiźnie Aż mu coś głośno chrząstnie w japie,
I z nosa mu się puści jucha, I z lwa się nagle w glizdę zmienia, I gdy na sali cisza głucha Zapada, pełna obrzydzenia,
To chociaż jestem ateuszem, Swój światopogląd nagle tracę I wierzę że hen, nad ratuszem, Tkwi w chmurkach zacny, siwy facet.... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|