Dostał kiedyś Dreptak dyrektywę dziwną, By spłodził satyrę, ale pozytywną. Usiadł więc przy biurku, napił się koniaku I machnął satyrę na Resort Dreptaków.
Zrobiła się chryja, Dreptaka wezwali: - Przeczytajcie głośno, coście napisali! Zapoznał ich Dreptak z tym swoim kawałkiem: - Resort jest do kitu, atoli nie całkiem!
Odezwał się pewien działacz starej daty: - Cóż, jest tu pozytyw, choć jest i negatyw! - Owszem - dodał drugi - też mam takie zdanie, Gryząca ironia, a przy tym uznanie!
Wtem wyskoczył trzeci, pozbawiony taktu: - To nie jest satyra, lecz stwierdzenie faktu! Natomiast w satyrze pisać by musiało, Że, nieprawdaż, Resort... (tutaj go zatkało),
Redaktor naczelny przeciął problem łatwo: - Satyra to dobra, ale nie zanadto, Jej autor jest zdolny, ale nie nadmiernie, Oddał treść prawdziwie, chociaż niezbyt wiernie,
Więc stosując system ostrożnych wyważeń, Czekajmy z satyrą na rozwój wydarzeń! Co rzekłszy, dał rozkaz zamknięcia narady, Był bowiem odważny. Ale bez przesady. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|