Między żywych schodzi co jesieni Dobry święty, towarzysz Lenin. Wieczorami stąpa po asfalcie W leninówce i w niemodnym palcie,
Chodzi, bracie po szarym świecie, Wiatr mu liście pod nogi miecie, Idą deszcze, żółkną ogrody, Obryzgują go samochody.
Patrzy Lenin w lewo i w prawo, Czasem mruczy sam do siebie: - Brawo! Czasem okiem mongolskim błyska I w kieszeni pięści zaciska.
Wielkomiejski ruch dokoła, Tu fabryka, tam nowa szkoła, Oświetlone sklepy przy drodze I urzędnik w błyszczącej wołdze.
Myśli Lenin: - Wszystko przewidziałem, Moje słowo stało się ciałem, Nawet trochę za dobrze się stało - Ciała dużo, a słowa zbyt mało...
Jak to mało? W kinach i witrynach "Leninowi", "Z Leninem", "Lenina", Jego portret maluje chałturnik I kicz o nim nakręcają w wytwórni.
Ściąga Lenin leninówkę na oczy, Ulicami jesiennymi kroczy, Widzi pałac błyszczący i nowy Ale nie wie czy to Smolny, czy Zimowy?
Idzie Lenin, w tył założył ręce, Drepcze za nim moje stare serce, Moje serce melancholijne Gówno warte, bo bezpartyjne. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|