Po polskiej stronie granicy liczne urwiska ziały I wichry za bary się wziąwszy wyły w morderczej walce I książę Staśko Pyzaty dłoń chrobrą poranił o skały A spadające głazy poobijały mu palce.
Przeto książęca drużyna klęła dosadnie a brzydko, Wbijała stalowe haki, stosowała alpejskie liny, Co psu na budę się zdało, bo i tak rycerz Spytko Wrzasnąwszy tylko "Ratunku!" wleciał do jakiejś szczeliny.
A wkrótce po nim ochmistrz Wincenty w siklawę runął, A pod koniuszym Zenonem kamień się nagle urwał Oraz wał piargów z łoskotem znienacka się był obsunął, Zaś Zenon w ostatniej chwili coś krzyknął, bodajże "O kurtka!"
A Staśko szedł wyżej i wyżej, posuwał się piędź po piędzi, Aż wreszcie zauważywszy, że jest już pod samą granią Wczepił skrwawione palce w granit szczytowej krawędzi I jęcząc z wielkiego wysiłku wlazł na czworakach na nią.
I oto już był na szczycie i dźwignął rycerską głowę I spojrzał, by się przekonać czy już przypadkiem tam nie ma Sprzymierzonego kniazia Pepika z Hradca Kralove, Z którym się mieli spotkać by omówić dwustronne problema.
A Pepik był już i owszem, pachnący i wyświeżony Stał, rozprawiając wytwornie w gronie swych dam i dworaków Strojny w jedwabną jakę, obcisłe pantalony I nie miał po srogiej wspinaczce nawet najmniejszych siniaków.
A na pytanie Staśka odrzekł łagodnie: "My mamy Bardzo wyhodnou drożiczku, przy której sprzedają pilzner, A można tamtędy chodit' i jezdit' karetami" Tu zgrzytnął Staśko i warknął: "Ot, poszli na łatwiznę"
I zaśmiał się był szyderczo i zerwał wszelkie rozmowy I dumny, a nieulękły jął złazić swą górską percią. Atoli już po trzech krokach wpadł w wąwóz granitowy. Cześć Mu, bo zginął piękną i bohaterską śmiercią! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|