Raz jeden bokser Rene Pantera, Co przeciwników jak pluskwy deptał, Wynajął sobie sparring-partnera, A tym partnerem był jeden Dreptak.
Właśnie ich widać w trakcie sparringu: A w kącie się trzęsie Dreptak-nieszczęśnik, A przed nim stoi dynamit ringu, Rene Pantera, wśród zwałów mięśni.
Dreptak oczkami od niezabudek Błękitniejszymi patrzy błagalnie, A ten Pantera bęc go w podbródek, Albo go w ucho co chwilę walnie,
Ewentualnie w dołek dosoli, Lebo-li w nerki atak przypuści, Albo go prostym przytentegoli I Dreptakowi krew z nosa puści!
Oj, nieprzyjemnie tak dać się pobić, Bo to i boli, i jak niezdrowo, Ale tym niemniej trzeba zarobić Na Dreptaczęta i Dreptakową.
Więc biedny Dreptak z bólu aż piszczy, Lecz nie narzeka ani nie sarka, Tylko mu oko wciąż mocniej błyszczy. Jedno. Z drugiego została szparka.
Aż kiedy bokser zęba mu wybił, Zastosowawszy bombę oddolną, To Dreptak pisnął: - Ty frędzlu rybi! I kopnął gościa tam gdzie nie wolno.
Straszna zaczęła się tragedyja, Ogólny Korsuń i Beresteczko, Bo bokser krzyczał: - O mamma mija! A potem rzężąc, biegał w kółeczko.
Chwilami kicał, chwilami padał, Właził na słupy, jak jakieś kicie, Albo znienacka na ringu siadał, Lecz wnet się zrywał z obłędnym wyciem...
A Dreptak sobie pił oranżadę, W duszy roztrząsał zaś myśl upartą: - Czy warto było tracić posadę? Bracie Dreptaku! Jej bohu, warto!!! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|