Był listopad, więc szaro i deszcz z lekka kropił, I nastrój w każdym calu był listopadowy, A przy drodze na płocie siedzieli dwaj chłopi I paśli sobie w rowie dwie dość nędzne krowy,
I wiedli tam rozmowę, co była swym trybem Dostosowana w pełni do brzydkiej pogody, Na przykład: - Latoś mamy bardzo fajny bimber! Albo: - Rollingstonsy latoś wyszli z mody...
Ewentualnie: - Rzepak daje niezły dochód. Względnie: - Bartłomiej syna zlał, jak w kaczy kuper! A kiedy tak gadali, nadjechał samochód, Który był wręcz niezwykły i wszystko miał super!
Dosłownie szał techniki, luksusu feeria, Jak gdyby fragment filmu, lub bajka jak gdyby: Dwieście mil na godzinę, lśniąca karoseria I piękny pan widoczny przez lustrzane szyby,
A obok tego pana nylonowe kocię Aż chłopi się zdziwili i zamilkli oba I jeden, w roztargnieniu, złamał dechę w płocie, A drugi splunął wprawnie i mruknął: - Cie choroba....
A wóz przemknął koło nich, przepyszny i śliczny, Niklem i okuciami zaświecił jak neon, I wyrżnąwszy z poślizgu w słup telegraficzny, Zmienił się w mgnieniu oka w duży akordeon!!!
Wypełzli zeń podróżni jak dwie zmięte szmaty, A miny mieli przy tym bezgranicznie głupie, Aż jeden z chłopów mruknął tonem aprobaty: - Takie coś, a rozbiło się na naszym słupie.... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|