Oto jest gość z tak zwanym drygiem, Epoki kwintesencja czysta: W każdym bądź razie inteligent, Choć nie intelektualista. Ma swe detale pozytywne, I negatywne ma detale, Przeważnie szatyn, oko piwne,
Twarz ogolona dość niedbale, Pracuje w tym czy innym biurze, Coś pisze, albo kreśli tuszem, Uwielbia chodzić w garniturze Co mu się zdaje być kontuszem.
Gdy zaczynają się upały - Nasz rodak z Bielska lub z Wrocławia Zmienia półbuty na sandały Ale garnitur pozostawia! I kroczy po codziennych drogach Kmiecy zarazem i szlachecki,
Jak gdyby boso, a w ostrogach, Ciut cham, ciut Kordian, ciut Kordecki... Nie wierzy że są Wszyscy Święci, Najwyżej ze trzy - cztery sztuki, Cieszą go mierni recenzenci Psioczący na upadek sztuki,
Ma swoje różne tycie zyski I swe radości, również tycie, WIe prawie wszystko o Olbrychskim A prawie nic o Kohn-Bendit'cie, Na meczach dopinguje ostro, Modli się żebyśmy im wlali,
Na wczasach lubi być starostą Żeby się wszyscy go słuchali. Z autorów lubi Fleszarową, Z przysmaków, to najbardziej setę. Książeczkę ma samochodową, A jak na razie ma MZ-etę.
W sumie nie mały i nie duży, Gdzieś tak - powiedzmy - na parterze, Lecz gdy się czymś porządnie wkurzy Wtedy wyłazi zeń szwoleżer. Robi się dzielny, patetyczny Lecz patos w dobrym to rodzaju!
I taki fajny jest i śliczyny Że staje się ozdobą kraju, Herosem, bohaterem wojny, Autorem pozytywnych przemian! ... ale przeważnie jest spokojny. A wtedy jest nie do zniesienia... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|