Na pewnej leśnej polanie Wylądowali Marsjanie W swej marsjańskiej rakiecie. Był tam Marsjanin tatko Razem z Marsjanką matką, A trzecie było dziecię. Powystawiali czułki I słuchają, jak pszczółki
Wśród kwiatków huczą, Na konika polnego Patrzą i się wszystkiego Na pamięć uczą. Przykicała ropuszka, Zając wystawił uszka, Sikorka jajka niesie, Przyszedł Ziutek z Marychną:
To sapną, to przycichną, Zwyczajnie - jak to w lesie... Lis się przemknął, Chrust trzasnął, Ziutek ziewnął i zasnął, Brzmią sobie chrząszcze, Słoneczko grzeje mile, Maryś weszła na chwilę
W splątane gąszcze... Marsjanin w swym pojeździe Ku macierzystej gwieździe, Czy tam planecie, nadał Długą relację radiową, Gdzie wszystko szczegółowo Opisał to co zbadał; O tych kwiatkach, jagódkach,
Coś tam na temat Ziutka I jeszcze inne detale, A skończył takim zdaniem: - Niestety drodzy Marsjanie, Tu rozumnych istot nie ma wcale! Bo skąd miał wiedzieć ów przybysz, Nie oblatany na Ziemi, Że Marysia to urzędniczka, A Ziutek - inżynier chemik... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|