W dobry humor wpadł szef protokołu, Ustalając w swoim gabinecie Listę gości, którzy mieli siąść do stołu Na uroczystym bankiecie. Zachichotał, wychlapał dwie czyste, Czknął figlarnie, sekretarza oddalił, Mruknął: "No, ja wam ustalę listę". No i ustalił.
Pousadzał wbrew wszelkim przepisom Obok siebie dyplomatów tych krajów, Które się ze sobą stale gryzą I się wcale nie kochają. A wytworne żony dyplomatów Poumieszczał na czas tej biesiady Obok ambasadorów południowych sułtanatów Jurnych i lubieżnych do przesady.
I żeby doprowadzić do jak największych zgrzytów, Zamiast lekkiego wina kazał dać spirytus. Następnie załatwił sobie lekarskie zwolnienie I wyjechał na dwa dni w swoim volkswagenie. Nie będę wam opisywać, jak to on jechał w aucie, I że z jedną rudą jechał - też nie, Ani nawet o tym, co się działo na tym raucie, A działo się tam bardzo śmiesznie.
Dość że kiedy ze szczątków przyjęcia Wyciągnięto ostatnich gości, Gdy wzięto w gips pęknięcia Licznych dostojników kości, Zza dekoltów powyciągano kotlety i lody, Na wokandę podano liczne rozwody, Gdy szczęśliwie zażegnano wojny I wysiudano personę non grata,
Sprawca nieszczęść zjawił się spokojny, A tu jego zwierzchnik w krzyk: "Toż pan jest szmata! Pan w tych rzeczach nie zna wcale miary, Pan ma jakieś zwyrodniałe fumy. Patrz pan, jakie tu przyszły abmemuary, A jakie tu ultimatumy.
Kraj jest w różne zatargi wplątany, A o panu nawet słyszeć nie chcą wśród dworu". A szef protokołu westchnął: "O rany, czy tu nikt nie ma poczucia humoru?". Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|