On był ubogim naprawiaczem telewizorów A ona bogatą ekspedientką w komisie. Ze względu na tę różnicę musieli pilnować pozorów I potajemnie, nocami, czasami kochali się...
Zwłaszcza że jej mąż, starszy rewident miejskich tramwajów Z zadrości i ze wściekłości aż chrypiał "aj aj aj", I śledził ją podstępnie, a już szczególnie w Maju, Zginając w ręku sztangę do przekładania wajch.
Zaś żona naprawiacza, nokauterka w Izbie Wytrzeźwień Służyła do ogłuszania pijaków - recydywistów, Jak któryś zacznie rozrabiać a ona jak zamach weźmie, To potem go musi wynosić na noszach dwóch kulturystów.
Czasami nawet - jak głosi wieść gminna wśród narodu - Po takim mocniejszym ciosie nie było już co ratować, Więc gościa też wynoszono, ale nogami do przodu I zanoszono do parku, by cichcem go tam zakopcować.
A w parku żaby rechocą, jak również słowiki drą się I krąży stuknięty facet co miał aptekę w Buczaczu, I ekspedientka z komisu staje co chwilę w pąsie I szepce: - Ach jeszcze, jeszcze, ubogi mój naprawiaczu!
Zaś po słowikach i żabach depce jej mąż, ten rewident, Ze sztangą w ręku i z sercem pociętym przez zazdrość w paski A także z bardzo męczącym - bo zawodowym - wstydem Że nie przerzucił wajchy na linii siedemnastki.
Siedemnastka na oślep jeździ po placach, rabatach i skwerkach, Pewien kapucyn w tej sprawie wydzwania wciąż na milicję, A w siedemnastce na drążku gimnastykuje się nokauterka Żeby nie stracić formy i żeby zachować kondycję.
Ale to wszystko się kończy.... Przemija maj, idzie czerwiec, Już ostatniego słowika paskudny kocur wtraja I miasto wraca do normy, i cały bałagan się przerwie I będzie mniej więcej spokój. Aż do przyszłego maja. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|