Na przyjęciu u państwa Dreptaków Kiedy wszyscy zajadali bryzol, Młody Dreptak, popiwszy koniaku, Wlazł do szafy z jedną panną Izą
Kaczorkówną, pod byle pretekstem, Że niby tam szuka szala z lamy, A ta Iza była z dużym seksem, A on miał niewąski temperament.
A nim wszedł tam, to włosy przylizał, Mrugnął okiem i na ręce chuchnął... A za jakiś kwadrans panna Iza Wyskoczyła i woła: - Mamuchno!
I zaczęła mamci w ucho szeptać Budząc podziw i ciekawość gości, Że tam w szafie ten paskudny Dreptak Się dopuścił z nią poufałości...
Na to mama na swej otomanie Podskoczyła i w ryk jak armata: - I ty na to pozwalasz Stefanie? Bowiem Stefan zwał się Izy tata...
Stefan powstał, choć był chuderlawy I narażać się nie lubił zgoła, Lecz chcąc jakoś włączyć się do sprawy Wymamrotał: - No, to twoja szkoła!
Wtedy jeden z wujów, względnie stryjów, O przepięknym, wręcz cerkiewnym basie, Do Dreptaka rzekł: - Ty świński ryju! A ów odparł ciepło: - Ty złamasie!
Stryj się zachwiał, myślano że runie, Lecz go w porę złapał szwagier rudy, I posadził na śpiącą babunię, Która budząc się, krzyknęła: - Wódy!
Wówczas mama, tłumiąc straszną żałość I chcąc wagi nadać całej gaffie, Zażądała: - Opisz poufałość, Której drań ten dopuścił się w szafie!
Tu spojrzeli wszyscy na podleca, A panienka szept wydała cichy: - On mamuńciu rąbnął mnie po plecach I powiedział "Ty, pożycz dwie dychy"!
Na te słowa zapadło milczenie, W ciszy pękła komuś w majtkach guma, I babunia głucha niczym pieniek Zapytała przytomnie: - Kto umarł? Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|