Taka mnie smutna myśl gryzie I taka wewnętrzna opinia, Że kiedyś ze mnie wylizie Paskudna i wredna świnia.
Zszargam nazwisko i duszę, Stracę posadę w biurze, Ale ześwinić się muszę, To tkwi już w mojej naturze.
Ach, bić mnie, walić do świtu, Pałką, gazrurką, pocięglem: Nie budzą we mnie zachwytu Rysunki Piórkiem i Węglem.
Podziwia Zina rodzina: Babcia, i szwagier, i wujo. Ja - nie podziwiam Zina, Więc chyba muszę być szują?
Sąsiadka z zachwytu się zwija, Gucio przestaje pić czystą, A mnie to jakoś omija... Czyżbym był syjonistą?
Znajomi stukają się w czoła, Opuszcza mnie resztka ferajny... Jakże wyjaśnić im zdołam, Że Zin jest dla mnie zbyt fajny?
Że każdy rysunek śliczny, Że tempo roboty obłędne, Sam autor - patriotyczny, A to, co mówi - bezbłędne.
Ja jestem człowiek przeciętny, Mam sferę marzeń osobną - Jakieś tęsknoty mętne, Zęby mistrz kiedyś się rąbnął...
Ach, padłbym z radości trupem, Gdybyż się kiedyś ciut ciachnął I zamiast starą chałupę - Do rymu niechcący coś machnął.
A potem w telewizorze By zaklął lub kopnął co w złości... Ach, panie profesorze! Taż ja bym dał na mszę z radości!
...dziś mnie rzuciła dziewczyna, A wczoraj pies uciekł ode mnie... Hej, chciałbym pokochać Zina - Nie mogę... Ech, bydlę ze mnie... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|