Na nazwisko miał Dreptak a na imię miał Lolo Od lat siedział spokojnie w PSS na etacie Aż mu nagle odbiło: wziął i porwał samolot, Postraszywszy pilota puszką dorsza w tomacie.
Pilot dorsza nie lubił, zwłaszcza jego zapachu, Etykietę gdy zoczył - wnet wysiadły mu nerwy, Włosy mu się zjeżyły, wzrok słupiał ze strachu: - Lecę dokąd pan zechce! Nie otwierać konserwy!!!!!
Wtedy Dreptak pomyślał, że właściwie sam nie wie, Czy by wolał być w Rzymie, Krymie czy w Hondurasie, Więc na wszelki wypadek kazał lecieć przed siebie, A tymczasem jął szukać gorączkowo w atlasie.
Szuka, niucha wytrwale, bada lądy i kraje, Porównując ze sobą Paryż i Ułan-Bator, To go Irak podnieca, to go kuszą Hawaje, Jednym słowem - z Dreptaka fupa, nie nawigator!
A tymczasem samolot leci sobie leniwo W tę i we wtę, jak pijak lub jak konik szachowy, Lada chwila w zbiornikach skończy mu się paliwo I usiądzie w rejonie Mielca lub Częstochowy.
Pewnie wsadzą Dreptaka na dwa lata do paki, Lub nie wsadzą, gdyż sędziów swą głupotą rozrzewni... Wiele jest samolotów, w wielu siedzą Dreptaki, Lecz lądują bliziutko. Pod tym względem są pewni. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|