Gucio Dreptak, szef Wydziału Analizy, Raz nadwyżkę finansową miał w budżecie, Więc zakupił za nią portret Mony Lizy, I powiesił Monę Lizę w gabinecie. Mona Liza w złotej ramce sobie wisi, Aż tu przyszli na odprawę urzędnicy, Jedni byli długowłosi, inni łysi, Zaś szefowa kadr z wąsami - a w spódnicy!
Przywitali się z Dreptakiem i usiedli, Wtem ktoś spojrzał na Giocondę i osłupiał, Za nim inni popatrzyli i pobledli, I powstała atmosfera nader głupia. Gucio Dreptak, nie spostrzegłszy co jest grane, Chciał obrady już zagaić dziarskim tonem, Wtem ktoś spytał go półszeptem: - Mamy zmianę? I dyskretnie wskazał wzrokiem piękną Monę.
Próżno Gucio im wyjaśniał, kim jest ona, Popatrzyli wszyscy nań jak na matołka I szeptali między sobą: - Jaka Mona? Kociobrzycka dochrapała się do stołka! Poznajemy tę cholerę, to jej japa, Jej to uśmiech słodko - kwaśny, jej wzrok rybi! Pewnie jest już w ministerstwie ta szantrapa, Gucio pierwszy się dowiedział, więc ją przybił!
Tutaj wszyscy - młodzież, starcy i kobiety Z planowania, z księgowości i z produkcji, Jak nie rzucą się gromadnie po portrety - Wykupili cały nakład reprodukcji! ...a w niebiesiech coś stuknęło naraz twardo, Jakieś okno otworzyło się ze zgrzytem, Siwą głowę wytknął przezeń Leonardo I ów popyt obserwować ją z zachwytem.
Michał Anioł, co zawistny był szalenie Rzekł ze złością do sławnego starowiny: - Słuchaj, Leoś, to nie nagłe uwielbienie, Lecz omyłka, z dużą dozą wazeliny! Leonardo się roześmiał na to szczerze, Zamknął okno, siadł, wymoczył nogi w Styksie, Po czym odrzekł: - Też tak sądzę, ty frajerze, Ale licznik jednak stuka mi w ZAIKSIE! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|