Jeden pan miał niewierną żonę I żył w rozpaczy oraz wstydzie, Bowiem zdradzała go z Zenonem Dreptakiem średnio raz na tydzień.
Zaś gdy wracała, to pod gazem Będąc wołała przerażona: - Ach, puść mi, puść to, Heniu, płazem, Więcej nie będę, niech tak skonam!
Ale niestety, już za tydzień Wychodzi, niby to po smalec, I znowuż do Dreptaka idzie, Co w chacie czekał jak padalec.
I znów, jak za poprzednim razem, Płacze, narzeka i udaje: - Ach, puść mi, puść to, Heniu, płazem! A on jej puszczał, bo był frajer.
Aż wreszcie, gdy już cały powiat Śmiał się, że żona kręci Heniem, Nad Heniem jakby wicher powiał, Jakby nań przyszło oświecenie,
I wyszlachetniał był zarazem, I mądrość w nim jak rzeka pluszcze, I rzekł: - No, jeśli zechce płazem, To ja nie puszczę jej, lecz s p u s z c z ę!
O, właśnie wraca już ta zgaga, Ze smutnym patrzy nań wyrazem, I - jak zazwyczaj - jego błaga: - Ach, puść mi, puść to, Heniu, płazem!
Zaś Henio sięgnął za pazuchę, Szukał przez chwilę za pazuchą, Wyciągnął taką... o... ropuchę I jak przysunie żonie w ucho!
Pada na babę raz za razem, - Co robisz? Prawie żem bez ducha!!! - Spuszczam ci, siostro, lanie płazem, Płazem albowiem jest ropucha!
Tu wyjął jeszcze krokodyla, Choć ten nie płazem jest, lecz gadem, I jeszcze jej po plecach przylał, I kazał zająć się obiadem,
I już na zawsze ustał nierząd, I miłość znów zakwitła mocna! Tak, tak, systematyka zwierząt Czasami bywa nam pomocna! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|