Ot, zmartwienie i zgroza: Wchodzi ciocia skleroza Ukradkiem pod czyjś dach, Gość siada do obiadu A ona go od zadu Zachodzi i w łeb trach!
I spójrzmy, co się dzieje? Facet cały sztywnieje, Oczy mu stają w słup, A ciocia grubą laską Macha, i jeszcze raz go W wierzchołek czaszki łup!
Gość popada w amnezję, Zupy do końca nie zje, Wstaje, biegnie do drzwi, Wraca, siada, coś bąka, Wreszcie w obrus siąka Śmiejąc się: - Hy hy hy!!!
Następnie na szwagierkę Wylewa salaterkę I potok brzydkich słów, I wyjąwszy dwururkę Krzyczy: - Tę wodną kurkę Zastrzelę z obu luf!!!
Tu świadomość mu wraca, Gość po głowie się maca Obrzuca wzrokiem dom, A widząc trwogę gości Udaje, że to dowcip Mówiąc: - Kaj my to som?
Więc nastrój się odpręża, Żona całuje męża, A żonę pieści mąż, Lecz skleroza przez kuchnię Znów wchodzi i jak buchnie!!!! ... i tak już będzie wciąż!
Hej, czyś cieć, czyś dygnitarz, Też cię kiedyś przywita Zacna ciocia skleroza I też ci da po głowie, Więc żyj z ludźmi jak człowiek I nie bądź taki kozak!!! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|