Hej, a w komnacie świetlistej pomalowanej bogato Otwarły się drzwi dębowe, rzezane bardzo ozdobnie I stanął w nich junak smagły, sosnom strzelistym podobny, Aż wszyscy się zachwycili i w dłonie głośno plasnęli. Oczy u niego jak gwiazdy, w punkt jeden zgodnie patrzące, Ale nie zez to, lecz raczej skoncentrowane spojrzenie Na różne ważne problemy. Włosy u niego złociste,
Lwia grzywa - rzekłbyś - lub futro z niedźwiedzia siłą ściągnione, Nogi u niego jak łuki nogajskiej albo tatarskie, Podwiązki zamiast cięciwy dźwięczą za lada dotykiem, A stopy jak lotne czajki, łodzie kozackie przesławne, Zahartowane w zmaganiach hen na porohach dnieprowych... Stanął ci tedy i stoi w krasie niezmiernej i blasku Aż jedna z dziewic, zwalczywszy skromność przystojną niewieście Spytała głosem prześlicznym, przez tremę z lekka ochrypłym:
- Witeziu piękny i dzielny. Orle, sokole podniebny, Nutrio ty nasza stepowa, nad wszelki wyraz udatna, My tobie bułek, herbaty przyniesiem, nie marki "Yunan", Ani nie "Ulung" cuchnący, jeno najlepszej, cejlońskiej, Cukru my tobie nasypiem osiem łyżeczek lub dziewięć, Na rękach nosić cię będziem, lwie salonowo-pustynny, Kwiatami ciebie obrzucim i w złotogłowy owiniem, Powiedz nam jeno, rycerzu, w jakiej przybywasz tu sprawie?
Roześmiał się piękny przybysz, zęby ukazał mocarne Gdzie niegdzie tylko dziurawe, lecz plombowane misternie, Złocistą grzywą potrząsnął, wzrok orli w dziewicę wlepił I głosem grzmiącym jak surmy tak swoje przyjście wyjaśnił: - Synogarliczko nadobna, przepiórko pulchna i luba, Wierzbo dziuplasta, szumiąca, topolo piłą nietknięta, Rzeżucho - że tak określę - ruto zielona, nasturcjo, Na twe pytanie wstydliwe, z wdziękiem niezwykłym zadane,
Odpowiem ci po słowiańsku, bez niepotrzebnych ozdóbek, Prosto i szczerze: Jam oto zaangażowan tu został Jako księgowy - praktykant, pomocnik pana Traczyka! Tutaj podskoczył pan Traczyk, witezia za halsztuk złapał, Potrząsnął nim po kilkakroć aż mu się szelki urwały, Podniósł do góry, obejrzał, rozejrzał się z satysfakcją, I wydał okrzyk: - Nareszcie ja także mam pomocnika! Oż ty pomiocie jaszczurzy, glizdo, padlino przydrożna,
Dygaj zaraz po piwo, po "Sporty" aromatyczne, Herbatę ty nam naparzaj, a nie, to ja cię naparzę! Już ja ci pogonię kota! Jakoż faktycznie pogonił. I stanął witeź do pracy i do praktyki szlachetnej I jął się kształcić wszechstronnie aby mieć prawo i zaszczyt Zasiadać w świetnej komnacie, pomalowanej bogato, ZA drzwiami, za dębowymi, rżniętymi bardzo ozdobnie... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|