Stonka obficie się pleni, Chmura nad wioską się kłębi. Chłopi, śmiertelnie znudzeni, Szukają modus vivendi.
Szukają go, het, na wygonie, W obejściu tez i na strychu I rozkładają dłonie, Na znak, że ani słychu.
I dalejże dawaj hukać Po polach, lasach i skałach, Bo modus vivendi szukać Kazał im jeden działacz,
Co bardzo ostatnio podrósł I krzyczał w telewizorze: - Szukajcie, chłopi, modus Vivendi o każdej porze!
Szukają więc nieboraki, Zrezygnowani prawie, Patrzą się między krzaki, A tam coś siedzi na trawie.
Uszy ma takie wielgachne, Wąsy na metr ma z górą I Dreptakówną Kachnę Trzyma przed sobą oburącz.
Lecz kto tam taki? Nie wiedzieć. Czy to konwojent z banku Czy nienormalny niedźwiedź, Czy, wstyd powiedzieć, kangur?
Dopiero, jak się poderwał, Jak dał do gaju susa, To wszyscy w krzyk: - O, ścierwo, Łapcie żesz tego modusa!
Niestety, szukają go dotąd, A on poszedł w PGR-y. Pytali się Kachny, kto to, Mówiła, że chyba weneryk.
Pytali się zoologa, To aż z wrażenia zarzęził I jęknął: - Olaboga, Sinantropus Pekinensis!
Pytali się sekretarza GRM, Jóźka Magierę, To on się bardzo uskarżał Na Kurdów i na Abwehrę.
Pytali się wreszcie plebana, Który obsłużył ich dobrze: Cytował Świętego Jana, A potem wziął jak za pogrzeb.
więc jakoś się wszystko nie klei Lecz nastąpi poprawa w tym względzie: Ta Kachna jest przy nadziei, Zobaczymy, co z tego będzie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|