Jakiś kryzys zaufania Kraj nasz w salę przysiąg zmienia - Wszędzie słychać ślubowania Że o tak, że bez wahania, I że resztką tchnienia!
Wznoszą w górę dłoń Lechici W oczach im się mienią łezki, Przy rzekają emeryci, Transportowcy, karmelici, Twórcy i oseski.
Bardzo to są szczytne sprawy, Popieram je szczerze, Lecz można by je bez obawy Zrezygnować z tej oprawy, Ja tam ludziom wierzę...
Po cóż wszyscy tyle ruchu I zamętu czynią? Zamiast wznosić las paluchów Niechby każdy przyrzekł w duchu Że nie będzie świnią.
Ale próżne me porady Na nic przedsięwzięcie, Bo my mamy te zasady Że lubimy te parady I duże zadęcie.
Oto trąby dmą siarczyście Hałas jak bógwico: - Ślubujemy uroczyście... ... a bez ślubowania, byście Nie umieli, czy co?
Czyż to dla nas rzecz tak nowa Żyć w walce, lub w trudzie? O Wspaniała, o Ludowa, Nie każ nam wciąż dawać słowa - My uczciwi ludzie! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|