Rzecz się zdarzyła taka, ujmując w jednym zdaniu: Sierżant Miziak Dreptaka złapał na skrzyżowaniu. Gwizdnął na niego gwizdkiem, pokiwał mu przed nosem I wsiadł na niego z pyskiem: -Nie wolno iść ukosem!
Tu spojrzał jak król Dariusz na helleńską ofiarę, Wyjął dury kwitariusz i mruknął: - Płać pan karę! Lecz ku zdumieniu świata Dreptak zareplikował: - Bez mego adwokata nie powiem ani słowa!
Zaś sierżant biedaczyna struchlał i tylko dyszał, Bo chodził wszak do kina i nieraz to zdanie słyszał, Kiedy przeróżni gangsterzy żądali adwokatów, Lecz tu przy naszym skwerze i przy płaceniu mandatu???!
- Ot - myślał - Ale klasa! - Po czym powiedział grzecznie: - Dzwoń pan do mecenasa, jeśli pan chcesz koniecznie. Zadzwonił Dreptak z budki, lecz niestety na próżno. Adwokat w sposób krótki zbył go: "Pan żeś się urżnął".
Tu zaczął się wybrzydzać i wykręcać z afery: - Panie, ja żesz gram w brydża i mam bombowe kiery! Zapłać pan te dwie stówki, taka kwota to mięta. I jeszcze śmichy - chichy robił z klienta.
Wychodzi Dreptak, z gniewu siny i niemy, A sierżant Miziak pyta: - No i co zapłacimy? - Owszem - rzekł Dreptak - Czekam! - a Miziak z podziwem wyszeptał - Pan jest wspaniałym człowiekiem, nie płać pan, panie Dreptak!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.