Ucichł gwar i zapadła cisza, Ze strachu mdlał najlżejszy nawet szept, Gdy wzór kelnerów, słynny Dreptak Ryszard Jak młody bóg przez salę z tacą szedł.
I mogłeś słyszeć jak się ściana łuszczy, I każdy oddech głośny był jak grzmot, A Dreptak szedł jak dziki kot na puszczy, A wygląd też miał jak na puszczy kot.
Klientów w przejściu zimnym okiem macał, A każdy z nich odwracał z lękiem twarz, I tylko glaca lśniła mu i taca, Na której śmierdział jakiś stek lub farsz.
On stawał zaś nad karkiem konsumenta, Konsument drżał jak mały, nędzny mops, A Ryszard Dreptak mówił do natręta Twierdzącym tonem: - Pan zażyczył klops!
A był ten głos jak grzmot morderczej strzelby, Lub z kowbojskiego kolta celny strzał, I nawet gość co żądał przedtem melby Mamrotał: - Owszem, ja żem klopsa chciał...
Ten orli lot, ta godność jowiszowa Nie wszystkim w krąg trafiają jednak w smak, Już rośnie szmer, i zawiść zawodowa, Już inni też by chcieli umieć tak...
Czekają więc... A może się pośliźnie? Z naręczem zup się potknie, cóż za pech, Zawrzaśnie w głos, i w stolik łbem się gwiźnie Wzbudzając w sali homerycki śmiech?
Na razie Dreptak kroczy niezachwiany, My kroczmy też, nie myśląc o tym, że Każdego z nas gdzieś czeka sos rozlany, Sterczący gwóźdź, lub jakieś inne gie...
- Daj, Panie, nam - pokornie cię prosimy - Dreptraka styl, i honor taki sam, A jeśli już koniecznie paść musimy - Jak Dreptak paść niech dane będzie nam!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.