Pewnego razu samuraj Paptaku Kurkinasadze, Co żółte i skośne miał wszystko od nóg aż do oczu i uszu, Rozkazał wydobyć z pieca co najczarniejsze sadze I z dużą wprawą przyrządził z nich przeszło dwa litry tuszu.
Następnie odprawił gejszę, popuścił cokolwiek szelek, Popatrzył na Fudżi jamę, wypił ogromną herbatę, Wtranżolił dwie garście ryżu, umoczył w tuszu pędzelek I zaczął pisać do księcia Typryku Mamapchatate:
- Ja, nędzny potomek szakala ożenionego z hieną, Ewentualnie nygusa skrzyżowanego z wywłoką, Błagam cię głosem ochrypłym, z gardła zżartego gangreną, By na tym liście spoczęło twoje wspaniałe oko,
Które jest, mówiąc nawiasem, piękniejsze od morskiej toni I błyszczy jakoby księżyc, co nocą na niebo wypływa, A przy tym wydziela z siebie bukiet czarownych woni, Podczas gdy moje przy nim wygląda jak zlewozmywak.
Otóż w tym liście niegodnym chcę cię różnymi sposoby Upraszać, błagać oraz zaklinać na wszystkie świętości, Abyś nie kalał niebacznie swojej świetlanej osoby, Która jest dumą, ozdobą, a zwłaszcza nadzieją ludzkości!
Ty, tylu wielkimi czynami herosów godnymi znużony, Zmuszałeś się w swej dobroci, istoto zaiste boska, By chadzać co piątek wieczorem do mej ohydnej żony, Przy której nawet krokodyl wygląda jak Schuetz-Trojanowska!
Lecz ja cię ocalę, o synu słońca, choćby i siłą, Chociem najmniejszy z padalców i najnędzniejszy z robaków. Więc gdy znów przyjdziesz, to z żalem będę ci musiał dać w ryło. Tu się podpisał:
Samuraj Kurkinasadze Paptaku.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.