Jadą, jadą wozy z żytem i tramwaje mkną ze zgrzytem, Warczą tryby, kopalniane rosną szyby. Ale Polak zamiast cieszyć się tym wspólnym dobrobytem Kombinuje ciągle, co by było gdyby.
Dobra władza transmituje to Kołobrzeg, to znów Sopot A on martwi się i myśli pełen zgrozy: "Gdyby babcia miała kółka, to dopiero byłby kłopot, Bo na zimę trzeba by jej wkręcać płozy".
Nieopodal inny rodak, zatrzasnąwszy się w łazience, Taką skraca dywagacją swój w niej pobyt: "Gdyby konus, król Łokietek, wpadł w Ojcowie Czechom w ręce, To dziś byśmy mieli knedle i dobrobyt".
Przyjaciela z lat młodości spotykamy gdzieś pod dworcem, Co bełkoce, mając widać wady w dykcji: "Gdyby jajo Kolumbowi, nie stanęło, kurwa, sztorcem, To nie było by Reagana i restrykcji".
Te problemy mozna mnożyć bez umiaru i bez liku W zależności co tam kogo suszy w duszy. Z czego żyłyby dostatnio pokolenia satyryków, Gdyby Urban miał o numer mniejsze uszy.
Z takich pytań czasem rodzi się paradoks albo bzdura, Taka sama w sodalicji i w milicji. Gdyby tego tu wierszyka nie puściła mi cenzura, byłby lepszy, ale nie byłby w audycji. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|